W ostatni weekend czerwca a pierwszy wakacji JSPTiPW (Stowarzyszenie Przewodników) oraz Miejskie Koło PTTK nr 15 w Jarosławiu przy O/Rzeszów zorganizowało wyjazd w Pieniny. Zebrała się fajna 20 osobowa grupa osób, nie tylko z Jarosławia. Dołączyły do nas również osoby z ościennych województw, co bardzo cieszy. Wyruszyliśmy punktualnie o 600 z parkingu MOSiR. Brakuje tylko dwóch osób, Wojtka i Anety, ale oni wsiadają w Rzeszowie. Jarosław żegna nas dużym zachmurzeniem a podczas całej podróży próbował nas straszyć deszcz nie daliśmy się przestraszyć. Przewodnik prowadzący kol. Ryszard Nykun przywitał wszystkich uczestników i przedstawił program wyjazdu, a robił to w sposób humorystyczny więc zeszło mu aż do Rzeszowa. Stamtąd zabraliśmy Wojtka i Anetę i już jesteśmy wszyscy, jest też trzy gitary w 20 osobowym busie, tak więc… Wojtek na powitanie zaproponował, że zaśpiewa coś przy akompaniamencie gitary, na odzew ze strony Andrzeja nie trzeba było długo czekać, po chwili dołącza Ryszard, a za chwile już wszyscy śpiewają. Wesoły autobus mknie po autostradzie, sympatyczny kierowca Pan Zbyszek z firmy Eurobus jest w szoku, mówi ”tak z rana i już śpiew, a co będzie potem bliżej wieczora” - uspokajamy go damy rade i wieczorem. W miejscowości Brzesko zjeżdżamy z autostrady i kierujemy się w kierunku Nowego Sącza po drodze mijamy piękny krajobraz i ciekawe obiekty na trasie, które są omawiane w przerwie między jedną a drugą piosenką. Pierwszym punktem programu jest ustawowy postój kierowcy, tym razem w Łącku gdzie spotykamy zaprzyjaźnionych z nasza grupą Piotrka i Beatę, mieszkańców pobliskich Maszkowic.
Następnie kierujemy się do Jaworek. Do lat powojennych były one etniczną stolicą regionu łemkowskiego zwanego Rusią Szlachtowską, która obejmowała dorzecze Grajcarka, dawniej nazywanego Ruskim Potokiem. Łemkowie zasiedlili tereny jako kolejni osadnicy po koczowniczych plemionach wołoskich, które z sobą zasymilowali. Do dziś zachował się w Jaworkach piękny kościół z 1798 roku (dawniej cerkiew greko - katolicka) z pięknym ikonostasem.
My kierujemy się w kierunku wejścia do Wąwozu Homole, który został uwieczniony również przez H. Sienkiewicza w "Potopie". Znajduje się on na obszarze rezerwatu przyrody (przy kasie znajdują się tablice informacyjne). Ma 800 m długości, trasa nie jest trudna i bez przeszkód można się tu wybrać nawet z małymi dziećmi. Większa część ścieżki biegnie wzdłuż potoku Kamionka. W jego korycie znajdują się olbrzymie głazy, po których spływają kaskady wody. Wszędzie są przygotowane różnego rodzaju mostki i schody, które pozwalają na bezpieczne ominięcie „przeszkód”. Szkoda tylko, że drewniane zostały zastąpione metalowymi, bezpieczniej ale to już nie to… Wysokie nawet do 120 m zbocza zbudowane są z wapiennych skał, które przybierają bardzo różnorodne kształty, większość z nich posiada swoje nazwy.
Po pokonaniu ostatnich stopni wychodzimy z lasu na przepiękną Dubantowską Dolinę – polanę, której największą atrakcją są znajdujące się po prawej stronie Kamienne Księgi – płaskie skały naturalnie ułożone w formie otwartej książki. Oczywiście związana jest z nimi ciekawa legenda.
W Dubantowskiej Dolinie znajduje się kilka stołów i ław, przy których można odpocząć.
My scalamy grupę i idziemy dalej. Kamienną ścieżką podchodzimy w górę, do końca wąwozu. Większość wycieczek skręca w lewo i kieruje się do szałasu Bukowinki i dalej na parking w Jaworkach. My natomiast idziemy w górę szlakiem zielonym w kierunku Polany pod Wysoką tam chwila odpoczynku i możliwość podziwiania pięknych widoków ,następnie podchodzimy dość stromo w stronę lasu. Kawałek dalej dochodzimy do skrzyżowania ze szlakiem niebieskim — jest to już teren Rezerwatu "Wysokie Skałki" utworzonego w 1961 roku. Ochronie podlega las świerkowo-bukowy oraz baszta skalna na szczycie Wysokiej (1050 m n.p.m.). Szlak zielony odbija w lewo, a my zmieniamy kierunek i idziemy szlakiem niebieskim, na grzbiet Małych Pienin. w Skręcamy w lewo, kawałek stromo, bez znaków, na najwyższy szczyt Małych Pienin — Wysoką. Zaoferował on nam fantastyczną panoramę, obejmującą Tatry, Pieniny, Gorce i Beskid Sądecki po przeciwnej stronie potoku Grajcarek. Następnie schodzimy w dół i już szlakiem niebieskim dochodzimy Durbaszki, a następnie Wysoki Wierch schodzimy w dół do skrzyżowania ze szlakiem żółtym, który prowadzi do miejscowości Szlachtowa. Z miejsca gdzie krzyżują się szlaki mamy piękny widok na okoliczne miejscowości a uwagę zwracamy szczególnie na cerkiew w Szachtowej. Po zregenerowaniu sił udajemy się w kierunku Rabsztyna – Palenicy i schodzimy do Szczawnicy. Zakotwiczamy w pierwszej restauracji uzupełniamy mikroelementy w i po chwili w drogę do Ochotnicy na nocleg. Tam wita nas bardzo miło Pan Jurkowski, właściciel pensjonatu. Kwaterujemy się, prysznic, obiadokolacja. Kol. Ryszard informuje nas, że wieczór integracyjny zacznie się ok. 20. A tam … mamo moja: kiszka, kiełbaski, salceson, wypieki własnej produkcji itp. itd. - no i oczywiście gitarowa śpiewogra oraz tańce do upadłego, ile kto dał rady. Wyniki i osiągnięcia po całym dniu - 3 poszkodowanych: jeden kulawy, jeden z bolącym kolanem, jeden z nadwerężonym gardłem od śpiewu.
Nazajutrz niedziela, pobudka, śniadanie o godz. 800 i zaraz wyjazd. Pogoda sprawia nam niespodziankę – deszcz. Pada propozycja żeby stworzyć 2 grupy górską i „emerycką”, co spotyka się z entuzjazmem zwłaszcza tej drugiej. Około 9 jesteśmy w Szczawnicy, gdzie dzielimy się na grupy i ruszamy na podbój:
Grupa zwana emerycka pozostaje w Szczawnicy, gdzie role się zamieniają: Nasz kierowca, pan Zbyszek na własne życzenie przejmuje rolę przewodnika i zaczyna. Rozpoczynamy od pomnika postawionego w miejscu gdzie znajdował się pierwszy kościół. Dalej idziemy w okolice budynków sanatoryjnych i deptaków. Korzystamy z pijalni wód gdzie degustujemy „Józefinę”, bo ujęcie wody „Jan” się popsuło. Przewodnik informuje nas gdzie jest muzyka, a gdzie spacerniak, itp. Po zwiedzaniu Szczawnicy przejeżdżamy do Sromowiec Niżnych i kładką na rzece Dunajec przechodzimy na stronę słowacką do Czerwonego Klasztoru. Miejscowość ta znana jest przede wszystkim z dawnego klasztoru kartuzów i kamedułów, który został ufundowany przez węgierskiego magnata Kokosza Berzewiczego w 1319 r. Fundacja ta była częścią kary, jaką miał ponieść za zabicie Chyderka z rodu Gyorgów (za karę miał ufundować 6 klasztorów oraz zamówić w nich 4 tys. mszy). Znajdujący się na terenie klasztoru gotycki kościół pod wezwaniem św. Antoniego pochodzi z lat 1360–1400, rozbudowywany w latach 1496–1506. Przy zespole klasztornym znajduje się restauracja, bufety, sklepy z pamiątkami. Obok niego dobrej klasy autocamping z polem namiotowym, na którym w czerwcu odbywa się festiwal Zamagurské folklorné slávnosti. Nad Dunajcem jest przystań flisacka, z której przez odpływają tratwy, aby płynąć przełomem Dunajca. Z Czerwonego Klasztoru powróciliśmy na parking, gdzie oczekiwaliśmy na grupę górską.
Grupa górska natomiast ze Szczawnicy Dolnej udała się na przeprawę łódkami przez Dunajec. Kiedy już wszyscy wylądowaliśmy bezpiecznie na brzegu, czas ruszać w drogę. Zielonym szlakiem, stromo pod górę, na Sokolicę. Tutaj porzucamy szlak zielony i dalej niebieskim przez przełęcz Sosnów, Czertezik na Bańków Gronik, gdzie pora na odpoczynek. Po regeneracji sił czas na dalszą wędrówkę na Zamek. Wzgórze o wysokości 750 m.n.p.m. na którym, po północnej stronie, kilkadziesiąt metrów poniżej szczytu stał zamek. Był jednym z najwyżej położonych zamków na terenie Polski. Zbudował go w XIII w. Bolesław wstydliwy dla swej żony Kingi. Służył on również za schronienie podczas najazdu Mongołów. Znajduje się tam również grota skalna z figurą św. Kingi. Stąd już chwila moment i jesteśmy na Trzech Koronach, jednym z bardziej rozpoznawalnych szczytów Polski. Rozpościera się stąd przepiękny widok na cztery strony świata (czwarta to schody po których weszliśmy) ale jakby nie było stoimy na szczycie a schody znajdują się poniżej. Pogoda nie rozpieszczała nas za bardzo, ponieważ cały czas mżyło, ale Tatry były widoczne. Teraz już tylko z górki, niebieskim szlakiem do Przełęczy Szopka, zwanej inaczej Chwała Bogu (Chwała Bogu, że pomimo śliskich od deszczu kamieni, przeszliśmy trasę). Jeszcze tylko żółtym przez Wąwóz Szopczański i jesteśmy w Sromowcach, gdzie czeka na nas pojazd i grupa emerycka.
Stąd już razem, zmęczeni ale zadowoleni wróciliśmy do swoich domów.
Z niecierpliwością oczekujemy na następny wyjazd.
Zdjęcia wykonane przez Małgosię Dobosz (2 dni): https://plus.google.com/114454312636617923940/posts/Xkqw3v8bbLQ
Anię Drewniak: (pierwszy dzień) https://plus.google.com/109171721914785735663/posts/Jj5824QCN4b
(drugi dzień): https://plus.google.com/109171721914785735663/posts/H1MYwDhFW5o